sobota, 9 listopada 2013

Day Seventy-Three

Wyszedłem z rana z domu, tylko w szlafroku i w kapciach. Słońce świeciło ostro w moje oczy, aż zmarszczyłem czoło i przymknąłem oczy. Potrzebowałem tylko mleka do moich płatków, ale oczywiście nigdy nic nie idzie zgodnie z planem.
Na mój widok cztery lub pięć dziewczyn zaczęło piszczeć, szybko zbliżając się do mnie. Na prawde nie byłem w nastroju, ale musiałem grać. Wiesz jak to jest. Podekscytowane mówiły do mnie rzeczy które absolutnie mnie nie interesowały, zmusiłem się jednak do przyklejenia uśmiechu na twarz.
Nagle zrobiło się cicho, tak jakby w końcu zauważyły że jestem nieobecny, jedna z nich podeszła do mnie i lekko uścisnęła. Pewnie było to wymówką tylko po to żeby mnie dotknąć, ale doceniłem ten gest. Mimowolnie rozpłakałem się w jej ramionach. Ona tylko stała i trzymała mnie, aż mój płacz nie ucichł i nie odsunąłem się od niej ocierając łzy.
„Wszyscy go kochaliśmy. Wasza dwójka darzyła się wyjątkowym uczuciem, to oczywiste. On tak bardzo cię kochał Lou, nie zapominaj o tym”- wyszeptała i przytuliła ostatni raz zanim odeszła.
Nawet nie poprosiła o autograf czy zdjęcie, wtedy zrozumiałem, że nasi fani na prawde się o nas troszczyli. Nie dlatego, że byliśmy sławni czy „uroczy”.
Dzisiaj zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy.

I również jedną ogromną rzecz z którą musze się z tobą podzielić. Nie potrafię żyć bez ciebie. 

1 komentarz:

  1. przeczytałam każdy wpis od początku, czekam na kolejne.
    to takie smutne, płakałam kiedy to czytałam. nadal płaczę, ale to chyba dobrze.. ♥

    OdpowiedzUsuń