sobota, 9 listopada 2013

Day Fifty-One – Day Seventy

Tak wiem, to dużo dni ściśniętych w jednym małym wpisie, ale nie chce codziennie cię zanudzać opowiadając o tym, że spędziłem cały dzień bawiąc się z moim siostrami, mamą i ojczymem.
Na prawde, każdy dzień wygląda tak samo.
Budziłem się przez Phoebe lub Daisy, które ciągnęły każdy mój kosmyk włosów i chichotały, aby mnie obudzić bo śniadanie było już gotowe. Zawsze grzecznie im odmawiałem co sprawiało, że schodziły rozczarowane. Ledwo co usnąłem to wparowywała mama do pokoju z talerzem pełnym jedzenia. Siedziała na brzegu łóżka, dopiero jak zjadłem ostatni kęs to spokojnie wychodziła z pokoju z uśmiechem na ustach. Myśle, że sprawienie że się uśmiechnęła było czymś dobrym. Każdy posiłek który zjadałem sprawiał, że robiłem się śpiący. Oczywiście nie mogłem tego zrobić, o godzinie 11 byłem wyciągany ze swojego łóżka do parku, sklepu lub innego miejsca do którego dziewczyny chciały iść. Bawiły się i rozmawiały wesoło, gdy ja szedłem za nimi i zastanawiałem się co bym zrobił gdybyś był przy mnie, trzymał mnie za ręke- wyciągając z rozpaczy. To nie tak, że nie lubiłem z nimi spędzać czas-ale jak wiesz- po dłuższym czasie stawały się niesforne.
Moja rodzina tęskni na tobą, wiesz? Było kilka –bardzo krótkich- rozmów o tobie. Mama nie chce rozmawiać na twój temat dłużej niż kilka minut bo myśli, że mnie to rani. Ale szczerze mówiąc, gdy wypowiadam twoje imie to spada mi ciężar z ramion. Ale mimo to, to nadal boli. Nie potrafie tego wytłumaczyć ale tak jest.
Któregoś dnia Mark zapytał jak się czuje. Powiedziałem, że wszystko dobrze, tak jak mówiłem wszystkim, ale z jakiegoś powodu chyba mi nie uwierzył. Siedzieliśmy jeszcze chwilę i rozmawialiśmy dopóki nie upewnił się, że czuję się lepiej. Szczerze mówiąc przez chwile poczułem się lepiej. Ale oczywiście dobre uczucie nigdy nie trwa stale, szczególnie gdy serce ma się przepełnione winą.
Dziewczynki zauważyły, że się zmieniłem, czuje się z tym okropnie. Ranie wszystkich wokół mnie, nienawidzę tego. Kiedy początkowo widziały, że jestem smutny robiły wszystko żebym się uśmiechnął. Teraz po prostu odchodzą, nie wiedzą jak sobie ze mną radzić. Nie winie ich… sam nie wiem jak mam sam sobie radzić.
Przybrałem trochę na wadzę i znów jestem zdrowy, każdy jest z tego zadowolony. Ja nadal czuje się pusty w środku. Większa waga zwiększyła tylko ciężar który nosze na ramionach.
Nie wiem czy to odpowiednia relacja, ale jak mówiłem ostatnie dni były monotonne. Ból ustąpił na kilka dni aby zaraz powrócić.

Nie musze chyba mowić, że to nie pomogło tak jak wszyscy twierdzili. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz